sabato 9 giugno 2012

Antikatechon: "Chrisma Crucifixorum" CD reviewed on "Only Good Music"

Wierzcie mi na słowo, nie mamy tu do czynienia z jakąś hybrydą czy innym tworem, do którego trudno podejść z jakiejkolwiek strony. Samo wykorzystanie ambientu (czy jego mroczniejszej strony) jako podstawy nie jest jakieś specjalnie nowe. Więc w czym rzecz? Czym Antikatechon może zachwycić?

Jeśli chodzi o mnie, ta rozmyta brzmieniowo estetyka jest strzałem w dziesiątkę (może w siódemkę). Davide Del Col wykazał się doskonałym wyczuciem konwencji dark ambient/industrial/pochodne. Jego przestrzenny dark ambient jest pełen intrygujących ornamentacji, klawiszowych interludiów oraz muzycznych pejzaży kreślonych nastrojem. Ta muzyka mimo pewnej prostoty potrafi odpowiednio wpływać na odczucia słuchacza.

Dominują tu długie dźwięczne pasaże. Nie są nużące, gdyż co krok spotykamy niespodzianki. Z ciemnej ambientowej otchłani potrafi wyłonić się choćby gitarowy motyw ("Altaria Expiationis") czy jaśniejszy klawiszowy pasaż. Wtedy ta mroczna materia, dodatkowo podparta mruczącym chórem, szeptem tajemniczych głosów płynnie przechodzi w nastrojowe kompozycje pełne ciekawych melodii i zaskakujących zwrotów (np. w "Delubra Vexatorum", czy "Chrisma Crucifixorum").

Czasem sytuacja się odwraca: na płynące leniwie podkłady klawiszy nakładają się niepokojące głosy i szmery (np. w "Violatio Sigillorum" oraz w "Cunabula Improbitatis" gdzie klawisze wręcz napędzają nieprzystępny klimat). Wtedy atmosfera gęstnieje i znika gdzieś transowa otoczka. Pozostaje zimny i nieprzystępny ambient, który opatula słuchacza ze ze wszystkich stron. Zresztą te dłuższe fragmenty utrzymane w dark ambientowych ryzach są zupełnie przyzwoite. Taki "Convivium Vulturum" wzbogacony jest na przykład industrialnym osadem. Brzmienie zupełnie się rozmywa i potęguje wrażenie przestrzenności. Agorafobii nie mam, a wydźwięk jest piorunujący.

Naszpikowanie dark ambientu pasmami melodii zaskakuje wyłącznie na początku. Jednak z czasem potrafi nieco się przejeść, wtedy to swoiste zapętlenie zdradza znamiona monotonności. Na szczęście nie jest to jakieś przytłaczające odczucie.

Muzyka na "Chrisma Crucifixorum" jest stosunkowo oryginalna i zaskakująco świeża. Antikatechon nie daje się jednoznacznie sklasyfikować i chwała mu za to. Jest tyle muzycznych sfer, które trzeba jeszcze zbadać i skompilować. Jak tego dokonać jeśli nie przez przekraczanie dawno wytyczonych granic?


http://onlygoodmusic.pl/

Antikatechon: "Chrisma Crucifixorum" CD reviewed on "Metal.it"

Vi stupirà, o forse no, sapere che dietro il progetto Antikatechon si cela l’italiano Davide Del Col, e ancor più vi stupirà sapere, sempre forse, che il tizio in questione è abbastanza rinomato nel panorama della musica ambient, alla luce non solo del precedente e ben accolto “Privilegium Martyrii”, ma anche in virtù del fatto che è dietro almeno un altro paio di progetti interessanti, e mi riferisco a Echran e Molnija Aura.
Parlavo di musica ambient, termine troppo generico per definire la musica di Antikatechon, in quanto in questo “Chrisma Cricifixorum” la materia sonora è composta da lunghe, quando non lunghissime, suite dark ambient, piene di riverberi, di fruscii, di atmosfere algide e sinistre.
Se, per un verso, il tema di fondo sembra essere quello già sperimentato in passato, ovvero un tema a sfondo mistico/religioso, traslucendo, pezzi come “Convivium Vulturum” e “Altaria Expiationis”, un’aura di solennità e sacralità incipiente, per altro verso alcune aperture melodiche e l’uso di certi sample, come in “Delubra Vexatorum”, forniscono suggestioni che valgono a dimidiare l’atmosfera sepulcrale dei pezzi. In effetti in alcuni passaggi la dark ambient sembra tramutarsi in industrial glaciale, al punto che lo scenario sembra mutare in una banchina di un metrò di una grande città europea del nord, sommersa dalla luce fredda del neon bianco che crea sinistri chiaroscuri e che, nonostante la folla in attesa del treno, crea un sensazione di solitudine terrificante.
Sono queste le suggestioni che Antikatechon rammenta, e ovviamente buona parte è rimessa all’ascoltatore e alla sua capacità di lasciarsi trasportare dalla musica e dalle sensazioni che trasmette.
È inutile sottolineare che questa non è musica per tutti, ma sfido chiunque a non avere brividi sul finale di “Violatio Sigillorum”, finale nel quale le tastiere e i sintetizzatori creano un’aura apocalittica ma sacrale al tempo stesso, una sorta di funeral doom/dark ambient raggelante.
In definitiva un disco molto interessante, non banale, e ‘aperto’ anche agli ascoltatori meno avvezzi a determinate sonorità.
(Luigi Schettino)
www.metal.it